Zapisz się do newslettera
Najważniejsze informacje dla branży spożywczej!
Zapisz się na newsletter FoodFakty i bądź na bieżąco:
Z każdym rokiem wzrasta liczba osób, które odmawiają spożycia mięsa, uzasadniając to przyczynami etycznymi i moralnymi. Słusznie uświadamiają sobie, że smakowity schabik lub de volaille leżący na talerzu, jest fragmentem istoty, która żyła i umierała, by człowiek mógł ją zjeść. Tego typu refleksja budzi zwykle wstręt do szeroko pojętej produkcji zwierzęcej, szczególnie tej wielkotowarowej - kojarzonej z pogonią za pieniądzem. Osoby określające siebie mianem wegetarian (nie mylić z weganami) nie mają jednak dylematów etycznych, kiedy kupują inne produkty odzwierzęce, takie jak jaja czy mleko. W wielu przypadkach to ambiwalentne podejście wynika z ich niewiedzy - i dlatego właśnie poniższy artykuł chciałabym poświęcić podstawowym zagadnieniom związanym z produkcją mleczarską.
„Krowa daje mleko” - fakt?
Rozmawiając z ludźmi spoza branży zootechnicznej, wielokrotnie odkrywałam, że w ich wyobrażeniu samica gatunku Bos taurus taurus jest powiązana z permanentną laktacją. Szczególnie osoby wychowane w mieście zdają się często bezkrytycznie przyjmować to, co zostało zapisane w dziecięcych książeczkach z obrazkami: "krowa robi MUUU!", "krowa daje mleko". Rzeczywistość jest inna - krowa nie jest gatunkiem obdarzonym wyjątkowym darem niepokalanej i nieprzerwanej produkcji mleka. Jest ssakiem, podobnie jak pies, kot czy też człowiek. Prawdą jest, że daje mleko, jednak zawsze jego pojawienie musi się wiązać z wydaniem na świat potomstwa. W efekcie, pozornie nieprzerwany strumień tryskający z wymion bydła mlecznego jest ściśle skorelowany corocznymi zacieleniami.
„Krowa produkuje dużo mleka, żeby nakarmić swojego cielaczka, a przy okazji korzystamy na tym my - ludzie”.
Powyższe twierdzenie jest nieco bliższe prawdy, przynajmniej z punktu widzenia samej krowy. Fakt, jej organizm mobilizuje się do laktacji, by zapewnić potomkowi dostateczną ilość pokarmu. Słuszne jest też spostrzeżenie, że współczesne krowy mleczne produkują znacznie więcej mleka, niż mógłby przepić każdy cielak (nawet powyżej 10 000 litrów na laktację, czyli ponad 30 litrów dziennie). W pewnym sensie oddajemy więc przysługę krowie, zdajając nadprogramowe ilości mleka. Nie oddajemy go jednak cielęciu, które w warunkach chowu wielkotowarowego może korzystać z mleka matki tylko przez ograniczony czas i to nierzadko za pośrednictwem człowieka. Na wielu fermach pokarm jest najpierw zdajany, a następnie podawany młodemu zwierzęciu przy pomocy wiadra, poideł lub sondy. Postępowanie takie ma swoje uzasadnienie, szczególnie w przypadku bydła przywykłego do dojarek mechanicznych. Niektórzy hodowcy twierdzą, że dopuszczenie cielaka do wymienia wiąże się ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia u matki mastitis (stanu zapalnego wymienia).
Tuż po porodzie cielę powinno być odpojone siarą - wydzieliną gruczołów mlekowych, zawierającą ogromny ładunek przeciwciał przekazywanych przez matkę. Zapewnia to młodemu organizmowi tzw. odporność swoistą bierną, która stanowi ochronę przed patogenami, zanim wykształci się układ immunologiczny cielęcia. Mechanizm ten wpływa znacząco na przeżywalność nowo narodzonych zwierząt - i prawdopodobnie dlatego zasada odpajania cieląt siarą jest przestrzegana w większości gospodarstw. Znaczenie może mieć także fakt, że siara nie może być sprzedawana jako mleko konsumpcyjne. Dopiero po 10 dniach od porodu krowa powraca do "pracy" przy produkcji drogocennego mleka towarowego. Z mleka tego cielak nie zobaczy już prawdopodobnie ani kropelki - jego pokarmem stają się preparaty mlekozastępcze.
A co dzieje się z cielaczkiem?
Jeśli nowo narodzone zwierzę okazuje się być samicą (jałówką), sytuacja jest idealna - w przyszłości będzie mogła zasilić stado krów mlecznych. Gorzej ma się sprawa w przypadku samców (buhajków), na które nie ma dużego zapotrzebowania w hodowli (m. in. z uwagi na ścisłą selekcję reproduktorów i stuczną inseminację). Ich jedynym atutem jest wołowina. Cielęta krów mlecznych przyrastają znacznie gorzej niż te pochodzące od ras mięsnych. Mimo tego, z uwagi na skalę produkcji mleczarskiej i niskie zapotrzebowanie na cielęcinę, większość buhajków jest normalnie odpasana, niekiedy nawet w warunkach ekstensywnych (tj. na pastwiskach, w grupie, do drugiego roku życia i dłużej). Znaczna część taniej wołowiny dostępnej w sklepach pochodzi właśnie z tego źródła. Można więc uznać, że struktura produkcji jest prawidłowa; żadna grupa zwierząt nie jest tu traktowana jako „produkt uboczny".
W czym więc tkwi problem?
Pogłowie krów mlecznych powyżej drugiego roku życia wynosi w Polsce ponad 2 mln sztuk. Nieustannie dąży się do zwiększenia ich użytkowości mlecznej; duże gospodarstwa potrafią wyprodukować powyżej 45 000 litrów mleka dziennie. Karton mleka odnajdziemy na półce każdego, nawet najmniejszego sklepu - jest to produkt podstawowy, powszechnie dostępny. W obliczu tej obfitości bardzo łatwo zapomnieć, że za każdą kroplą mleka stoi życie cielęcia urodzonego po to, by krowa po raz kolejny mogła wejść w laktację. Mleko jest tanie - nie płaczemy więc, jeśli cały karton się przeterminuje i bez żalu kupujemy następny. Z punktu widzenia producenta nie ma znaczenia czy mleko zostało spożyte czy zmarnowane - ważne, że się sprzedało, a to oznacza, że trzeba wyprodukować go jeszcze więcej. I chociaż jako konsumenci nie mamy bezpośredniego wpływu na liczbę gospodarstw, warunki utrzymania krów i cieląt ani na rynkowe zawirowania, to możemy przynajmniej pamiętać, że mleko nie bierze się z powietrza - a fakt, że nie ma w nim mięsa ani krwi, nie oznacza jeszcze, że jego powstawanie nie wiązało się z poświęceniem.
Słowa kluczowe: